Mamy do czynienia z ciekawym trendem ocierającym się o politykę. Z trendem sprzyjającym anty-PiS-owi, mobilizującym środowisko niechętne władzy i prawicy.
Chodzi mi o crowdfunding nabierający w ostatnich tygodniach nowego rozpędu. Chciałem zwrócić uwagę na trzy takie zbiórki. Pierwsza to finansowanie filmu Tomasza Sekielskiego o zjawisku pedofilii w Kościele. Zebranie 450 tysięcy złotych poszło bardzo sprawnie. Na tyle sprawnie, że dziennikarz zaczął już zbierać na następną produkcję, tym razem o SKOK-u Wołomin.
Druga akcja to „Ostatnia puszka Pawła Adamowicza”. Miała być mała symboliczna historia, a wyszła błyskawiczna i największa na europejskim Facebooku zbiórka publiczna – do wirtualnej puszki trafiło blisko 16 mln złotych.
I akcja trzecia. 6 mln złotych na Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku zebrane po obcięciu dotacji dla tej instytucji przez wicepremiera Piotra Glińskiego.
Nie stawiam tezy, że crowdfunding jest receptą na wszystko i zawsze się udaje. Przykładem jest tutaj anty-PiS-owskie Oko.press, któremu w tej dziedzinie już tak dobrze nie idzie. Wydaje się, że trzeba dobrze trafić w pik zainteresowania opinii publicznej z jakimś tematem. Tak właśnie było z trzema zbiórkami, o których wspomniałem wyżej. Sekielski rozpędził akcję na zainteresowaniu wokół „Kleru” Smarzowskiego, puszka Adamowicza? Wiadomo, poruszająca zbrodnia, której ofiarą padł prezydent Gdańska. ECS? Tu był cień sprawy Adamowicza i teatralne, obśmiewane zachowania Glińskiego, który wyplątywał się z kabli i opuszczał studio, gdy Robert Mazurek spytał o finansowanie gdańskiego Centrum.
W tych trzech historiach były sytuacje ogniskujące uwagę publiczności i to zagrało.
Natura tych akcji nie sprzyja będącym przy władzy, czyli tym razem PiS-owi. Potrzebne są pieniądze na film, pomnik, ważną akcję? Po co zbierać? Bliżej jest do portfela Orlenu, PZU albo innego KGHM-u. Jeśli to ważne, to niech przeleją! Tak działa schemat.
Przepisy o finansowaniu partii są w Polsce skonstruowane tak, że dopłacać poszczególnym stronnictwom nie wolno, choć akurat w ostatnich dniach niektórzy głośno pytali, skąd Robert Biedroń miał worek pieniędzy na zorganizowanie okazałej konwencji w Warszawie? Na razie to zagadka.
Nawet, jeśli otwarcie na partie płacić nie można to wskazywane przeze mnie wyżej zbiórki mają społeczne, a nawet polityczne znaczenie. Wiele z politycznych strategii za cel obiera sobie przecież usypianie aktywności elektoratu konkurencji.
Wspomniane akcje (nie wątpię, że będą następne) wybudzają, mobilizują, zachęcają do bycia aktywnym. I w tym sensie są dla PiS-u trendem niekorzystnym, wartym zauważenia.