O śledztwie w sprawie śmierci Adamowicza


Od śmierci Pawła Adamowicza mijają dwa tygodnie z okładem. Wiem, że wydarzenia gnają i dwie jeszcze niewybudowane wieże prezesa Kaczyńskiego przysłoniły horyzont, ale jednak szanujmy się. I wymagajmy choćby elementarnych informacji od władzy.

Tak, znam te komunikaty na pamięć. Śledztwo jest zawsze wieloaspektowe, żmudne, tajne, wnikliwe i wymagające czasu. Spójrzmy jednak na fakty. 

Wiemy, kto zabił, bo zrobił to w obecności kilkuset świadków i tak, że zaraz potem, w filmowym przekazie zobaczyły to miliony. Nawet się przedstawił z imienia i nazwiska. 

Co do sprawcy nie ma więc wątpliwości. Wątpliwości są, czy w trakcie popełniania zbrodni był poczytalny. Tu wypowiedzą się psychiatrzy i jest jasne, że to musi potrwać. Natomiast nie rozumiem innych rzeczy i letargu, w którym tkwią opozycyjni politycy oraz dziennikarze goniący za kolejnymi historiami. Powinni próbować wymóc na władzy (prokuratura jest jej elementem) informowanie o ustaleniach śledztwa. Choćby podstawowych. Nie, nie uważam, że trzeba mówić wszystko, ale niektóre rzeczy powinno się powiedzieć. 

Podam dwa proste przykłady, bo one akurat mnie zaintrygowały. A jestem przekonany, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, szef MSW Joachim Brudziński oraz Jarosław Kaczyński mają informacje na ten temat od co najmniej 10 dni na biurkach. A nie ma ich opinia publiczna. 

Po pierwsze. Matka Stefana W. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedziała o synu: „Odkąd wyszedł z więzienia, nie był zbyt rozmowny. Często oglądał coś na YouTube”. Przecież policja zabrała sprzęt elektroniczny zaraz po zbrodni. Co oglądał? Jakie strony odwiedzał Stefan W.? Wtajemniczeni i szefowie wtajemniczonych wiedzą, reszta nie. 

I druga sprawa. Fragment tego samego wywiadu dla „Wyborczej”, który przeprowadziła Katarzyna Włodkowska. Matka mówi o wyjściu syna z więzienia w sobotę 8 grudnia: „Spod bramy odebrali go bracia, zabrali na obiad i zakupy do nowego centrum handlowego. Po kilku godzinach nagle powiedział, że z nimi nie wraca, że się odezwie. I poleciał do Warszawy, o czym opowiedział dopiero po powrocie”. 

Kilkunastogodzinną obecność 27-latka w stolicy potwierdził prokurator generalny. Przyszły morderca miał wrócić do Gdańska następnego dnia pociągiem, na gapę. Facet wychodzi po 5,5 roku odsiadki i nagle gna go samolotem do Warszawy? Po co? Chce zrobić komuś krzywdę? A może chce się komuś wyżalić za wyimaginowane krzywdy, których miał doznać? Bracia dają mu lub kupują komórkę? Bo jeśli ją ma to na podstawie BTS-ów z dokładnością do kilkudziesięciu metrów można powiedzieć, gdzie był, gdzie się zatrzymywał i którędy przemieszczał się po Warszawie. Przecież prokuratura (a co za tym idzie władza polityczna) ma te wiadomości. Bo chyba nie wierzymy w to, że Stefan przybył do Warszawy, by zagrać w kasynie, gdzie przepuścił oszczędności? Do samego kasyna miałby przecież bliżej w Gdańsku lub w Sopocie.

Naprawdę dziwię się, że nikt nie naciska i nie apeluje, by raz na tydzień lub dwa odbywały się cywilizowane konferencje prokuratury. Nawet z wyraźnym postawieniem bariery i powiedzeniem: „O tym wątku mówić nie możemy, bo jeszcze nie jest zamknięta”. Na razie skazani jesteśmy na przecieki. Swoją drogą duża ich część była elementem rozgrywek dwóch ważnych ministrów i ich dworów, o to czy za niedopilnowanie sprawy bardziej winni są panowie od pilnowania w więźniach, czy panowie od pilnowania poza więzieniami.

Nie tak powinna wyglądać tu polityka informacyjna.

Zaraz mi to ktoś odparuje, że ja daję przepis na upolitycznienie sprawy. Z góry odpowiem. Uwielbiam ten slogan. Jest podobny do słynnego sloganu wczesnej III RP, że wyroków sądów się nie komentuje. Śmierć znanego polityka zawsze jest polityczna, polityczny jest jego pogrzeb i politycznie oceniane jest śledztwo. 

Leave a comment