Jacek Sasin, król rozdania.

Na miejscu zapobiegliwych działaczy prawicy sprawdzałbym już, kiedy urodziny ma Jacek Sasin i odkopywałbym numery do jego asystentów. A dziennikarze już chyba powinni szykować się do zbieranie wiadomości do artykułów na temat tego polityka. Będzie on, jak się dziś wydaje, największym wygranym nadchodzącej zmiany. 

Jeden z największych „kwasów” umykającej kadencji dotyczył władania nad spółkami skarbu. Wiadomo. To jest realna, twarda siła. Po pierwsze możliwość dawania posad, kierowanie budżetów reklamowych do takich lub innych mediów i kształtowanie ich przekazu, wspieranie takich lub innych fundacji, wybór doradców, konsultantów, takich lub innych kancelarii prawniczych. 

Wpływy w SSP budziły niezdrowe emocje przy Nowogrodzkiej. Dlaczego Mateusz Morawiecki ma tak dużo?! Skąd takie dowartościowanie Zbigniewa Ziobry?! Skąd u tej frakcji aż takie pieniądze na tak potężną kampanię wyborczą?! I tak dalej i tak dalej. Niekończąca się litania pretensji, żalu i podejrzeń. 

No to chyba ten czas właśnie się kończy i nitki do spółek będzie od zaraz trzymał w ręku nie człowiek któregoś ze skrzydeł, ale Jacek Sasin, czyli lojalny żołnierz prezesa. To on będzie pilnował kadr i nadzorował dystrybucję strumienia pieniędzy ze spółek skarbu. Sasin, jak ćwierkają wróbelki, zostać ma szefem nowego/starego ministerstwa skarbu, choć oczywiście będzie się ono inaczej nazywać, by nie przyznawać się do tego, że likwidowanie tego resortu w poprzedniej kadencji było bezsensowne. 

Pytanie, czy Sasin dostanie od Kaczyńskiego zielone światło na wyczyszczenie spółek i ustawienie ich od nowa? Na tym etapie trudno powiedzieć, ale można przypuszczać, że zmiany oczywiście będą. Oceniając na chłodno jest to w wykonaniu Kaczyńskiego ruch zręczny. Pozwala dyscyplinować wielonurtowe, chwilami rozchwiane zaplecze. Zawsze można coś dać, odebrać lub z zafrasowaną, pełną pozorowanej empatii miną powiedzieć na podstawie archiwum, że wydawanie pieniędzy w 2016 albo 2017 roku akurat na tamtą fundację śmierdzi na kilometr aferą.

Wydaje się, że ruch z Sasinem będzie najważniejszym przegrupowaniem odnowionej władzy PiS-u. 

O czym spiskują PiS z Kukizem

Wiele wskazuje na to, że wybory do Parlamentu Europejskiego i Sejmu będą mogą być wyrównane. Jak pokazują sondaże różnica między Zjednoczoną Prawicą a koalicją partii opozycyjnych jest niewielka i trudno na dziś przewidzieć jakikolwiek wynik wyborczy. Jednym z możliwych scenariuszy jest zwycięstwo ZP i brak większości sejmowej potrzebnej do rządzenia. Wówczas PiS będzie potrzebowało koalicjanta, który zapewni kilku, może kilkunastu posłów. Na dziś najbardziej realny wydaje się sojusz PiS z Kukiz’15, mogącym liczyć w sondażach na 5-9 proc. poparcia. Czy taki sojusz jest rzeczywiście możliwy?

Od kilku miesięcy w mediach pojawiają się informacje o negocjacjach między Paweł Kukizem a PiS w sprawie postulatów Kukiz’15. Potwierdza je sam Kukiz, dodając, że rozmowy odbywają się z udziałem przedstawicieli prezydenta Andrzeja Dudy i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Co więcej, lider ruchu wyjawił, że na powyższe tematy kilkukrotnie rozmawiał z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Również politycy PiS niejednokrotnie pozytywnie odnosili się do wizji koalicji, gdyby zaszła taka potrzeba. Trzeba być jednak realistą i takie zapowiedzi traktować jaką grę polityczną – PiS niepewne samodzielnych rządów musi szukać ewentualnych sojuszników, Kukiz’15 marzy o tym, aby być języczkiem uwagi zwycięskiej partii. Warto też wziąć pod uwagę, że PiS niechętnie podchodzi do jakichkolwiek ustępstw, tym bardziej w stosunku do tak małego podmiotu jak Kukiz’15. Po drugie, część postulatów Kukiza od wielu lat jest ostro negowana przez liderów PiS. 

Niemniej lider Kukiz’15 wyjawił niedawno, że rozmowy z PiS są na tyle zaawansowane, że obie strony wystosowały przedstawicieli do omówienia punktów ewentualnego porozumienia. Z wypowiedzi Kukiza w mediach wynika, że jest co najmniej pięć punktów, które po choć częściowym uwzględnieniu skłonią jego ruch do  ewentualnego współrządzenia z PiS. Kukiz konsekwentnie zastrzega, że nie będzie to typowa stała koalicja. Jakie punkty były i są negocjowane?

1. Referendum obligatoryjna dla władzy – po zebraniu miliona podpisów rząd musi przeprowadzić referendum, którego wyniki będą dla niego obligatoryjne. Kukiz chce się od PiS, aby próg frekwencyjny został obniżony do 30 proc. Kukizowcy postulują też, aby proporcjonalnie podobne przepisy obowiązywały na poziomie samorządowym. I choć Kukiz zapowiada, że jest to warunek podstawowy, od którego nie odstąpi, w praktyce nie ma szans na jego wprowadzenie. PiS niechętnie podchodzi do idei cyklicznych referendum, które destabilizowałyby scenę polityczną. Obligatoryjne referendum to zbyt duże ryzyko wprowadzania obywatelskich inicjatyw, które nie są po myśli PiS np. zniesienie zakazu aborcji czy wycofanie religii ze szkół.  

2. Mieszany model ordynacji wyborczej – jak wiadomo naczelnym hasłem Kukiz’15 jest wprowadzenie jednookręgowych okręgów wyborczych w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Ponieważ taka wizja jest mało realna, Kukiz chciałby od PiS gwarancji wprowadzenia chociażby modelu mieszanego (ordynacja d’Hondta/ JOW). I tylko na to może liczyć Kukiz, gdyż prezes PiS wielokrotnie odrzucał systemowe wprowadzenie JOW, które w jego opinii mogą doprowadzić do oligarchizacji życia politycznego. Mimo to jest tu pole do kompromisu, co m.in. pokazała zmiana ordynacji wyborczej przeprowadzona przez PiS w 2017 r., która wprowadziła JOW-y w gminach do 20 tys. mieszkańców. 

3. Sędziowie pokoju, wybory członków KRS i Prokuratora Generalnego – w związku z reformą sądownictwa Kukiz’15 skutecznie nakłonił PiS to wprowadzenia instytucji sędziego pokoju, który rozstrzygałby najprostsze sprawy. Tych sędziów wybiorą w głosowaniu obywatele. Takie rozwiązania zakłada najnowszy projekt ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. PiS wprowadził także postulowany przez Kukizowców mechanizm wybierania członków Krajowej Rady Sądowniczej przez większość sejmową. Ruch chciałby także „odpartyjnienia” stanowiska prokuratora generalnego, którego mieliby wybierać obywatele. Ten punkt jest nierealny. PiS uważa, że oddzielenie funkcji ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego za czasów rządu PO-PSL doprowadziło do wielu patologii w systemie nadzoru. Jedną z pierwszych decyzji PiS po wygranych wyborach w 2015 r. było ponowne połączenie obu funkcji.   

4. Podniesienie kwoty wolnej od podatku/ zmniejszenie biurokracji – Kukizowcy w umowie koalicyjnejchcą zapisać podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł dla wszystkich obywateli. Na dziś pomysł wydaje się niewykonalny, gdyż PiS realizuje kolejne wielomiliardowe programy rodzinno-socjalne. Po drugie PiS w 2017 r. podniósł kwotę wolną od podatku z 3091 do 6600 zł. Inny postulat dotyczy ograniczenia biurokracji np. likwidacji Powiatowych Urzędów Pracy, odchudzenia ZUS i innych urzędów oraz gabinetów politycznych. Tu także aktualnie politycy PiS są na „nie”, aczkolwiek istnieje pole do negocjacji np. w sprawie odchudzenia gabinetów politycznych.

5. Wprowadzenie ustawy antykorupcyjnej – to najnowszy postulat Kukiza wzorowanych na przepisach wprowadzonych niedawno we Włoszech. Ustawa antykorupcyjna m.in. zakłada, że posłowie mogliby pracować w Spółkach Skarbu Państwa dopiero po 12 miesiącach od wygaśnięcia mandatu oraz dożywotni zakaz sprawowania władzy przez polityków skazanych za korupcję. Ze wszystkich postulatów Kukiza ten wydaje się najbardziej realny do zaakceptowania przez PiS. Tym bardziej, że rządząca partia przygotowała zbieżne propozycje w tzw. ustawę o jawności życia publicznego, która tymczasowo została zamrożona. Z pewnością PiS będzie chciał do niej wrócić.   

Jak widać obie strony jednocześnie łączy i dzieli kilka punktów. Zatem, czy jest możliwy kompromis? Pytanie czy w ogóle będzie możliwy, bo przecież można sobie wyobrazić, że stronnictwo muzyka wyląduje poza Sejmem. Albo scenariusz, w którym Koalicji Europejska z Platformą na czele i partią Biedronia zdobywa większość dającą władzę. Czy PiS będzie potrzebował Kukiza’15, aby rządzić? Czy PiS przystanie na jakiekolwiek warunki Kukiza? Co będzie w stanie poświęcić za sojusz? Tego wszystkiego dowiemy się jesienią. Warto jednak widzieć, że ożywione i dość konkretne rozmowy między tymi stronnictwami toczą się już dziś.    

O śledztwie w sprawie śmierci Adamowicza


Od śmierci Pawła Adamowicza mijają dwa tygodnie z okładem. Wiem, że wydarzenia gnają i dwie jeszcze niewybudowane wieże prezesa Kaczyńskiego przysłoniły horyzont, ale jednak szanujmy się. I wymagajmy choćby elementarnych informacji od władzy.

Tak, znam te komunikaty na pamięć. Śledztwo jest zawsze wieloaspektowe, żmudne, tajne, wnikliwe i wymagające czasu. Spójrzmy jednak na fakty. 

Wiemy, kto zabił, bo zrobił to w obecności kilkuset świadków i tak, że zaraz potem, w filmowym przekazie zobaczyły to miliony. Nawet się przedstawił z imienia i nazwiska. 

Co do sprawcy nie ma więc wątpliwości. Wątpliwości są, czy w trakcie popełniania zbrodni był poczytalny. Tu wypowiedzą się psychiatrzy i jest jasne, że to musi potrwać. Natomiast nie rozumiem innych rzeczy i letargu, w którym tkwią opozycyjni politycy oraz dziennikarze goniący za kolejnymi historiami. Powinni próbować wymóc na władzy (prokuratura jest jej elementem) informowanie o ustaleniach śledztwa. Choćby podstawowych. Nie, nie uważam, że trzeba mówić wszystko, ale niektóre rzeczy powinno się powiedzieć. 

Podam dwa proste przykłady, bo one akurat mnie zaintrygowały. A jestem przekonany, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, szef MSW Joachim Brudziński oraz Jarosław Kaczyński mają informacje na ten temat od co najmniej 10 dni na biurkach. A nie ma ich opinia publiczna. 

Po pierwsze. Matka Stefana W. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedziała o synu: „Odkąd wyszedł z więzienia, nie był zbyt rozmowny. Często oglądał coś na YouTube”. Przecież policja zabrała sprzęt elektroniczny zaraz po zbrodni. Co oglądał? Jakie strony odwiedzał Stefan W.? Wtajemniczeni i szefowie wtajemniczonych wiedzą, reszta nie. 

I druga sprawa. Fragment tego samego wywiadu dla „Wyborczej”, który przeprowadziła Katarzyna Włodkowska. Matka mówi o wyjściu syna z więzienia w sobotę 8 grudnia: „Spod bramy odebrali go bracia, zabrali na obiad i zakupy do nowego centrum handlowego. Po kilku godzinach nagle powiedział, że z nimi nie wraca, że się odezwie. I poleciał do Warszawy, o czym opowiedział dopiero po powrocie”. 

Kilkunastogodzinną obecność 27-latka w stolicy potwierdził prokurator generalny. Przyszły morderca miał wrócić do Gdańska następnego dnia pociągiem, na gapę. Facet wychodzi po 5,5 roku odsiadki i nagle gna go samolotem do Warszawy? Po co? Chce zrobić komuś krzywdę? A może chce się komuś wyżalić za wyimaginowane krzywdy, których miał doznać? Bracia dają mu lub kupują komórkę? Bo jeśli ją ma to na podstawie BTS-ów z dokładnością do kilkudziesięciu metrów można powiedzieć, gdzie był, gdzie się zatrzymywał i którędy przemieszczał się po Warszawie. Przecież prokuratura (a co za tym idzie władza polityczna) ma te wiadomości. Bo chyba nie wierzymy w to, że Stefan przybył do Warszawy, by zagrać w kasynie, gdzie przepuścił oszczędności? Do samego kasyna miałby przecież bliżej w Gdańsku lub w Sopocie.

Naprawdę dziwię się, że nikt nie naciska i nie apeluje, by raz na tydzień lub dwa odbywały się cywilizowane konferencje prokuratury. Nawet z wyraźnym postawieniem bariery i powiedzeniem: „O tym wątku mówić nie możemy, bo jeszcze nie jest zamknięta”. Na razie skazani jesteśmy na przecieki. Swoją drogą duża ich część była elementem rozgrywek dwóch ważnych ministrów i ich dworów, o to czy za niedopilnowanie sprawy bardziej winni są panowie od pilnowania w więźniach, czy panowie od pilnowania poza więzieniami.

Nie tak powinna wyglądać tu polityka informacyjna.

Zaraz mi to ktoś odparuje, że ja daję przepis na upolitycznienie sprawy. Z góry odpowiem. Uwielbiam ten slogan. Jest podobny do słynnego sloganu wczesnej III RP, że wyroków sądów się nie komentuje. Śmierć znanego polityka zawsze jest polityczna, polityczny jest jego pogrzeb i politycznie oceniane jest śledztwo. 

Prezes idzie do szpitala i obóz władzy ma problem

Obóz władzy staje przed trudnym zadaniem. I to nie za sprawą “dwórek” Glapińskiego, dubeltówek wymierzonych w dziki i mowy nienawiści. PiS ma problem, bo Kaczyński idzie do szpitala.

W pierwszych dniach lutego prezes ma trafić do szpitala, żeby naprawić szwankujące kolano. Poprzednim razem nie udało się tego zrobić, kolano i całego Kaczyńskiego zapaskudzono jakimś zakażeniem. To nie jest blog medyczny, więc zapytają państwo, po co ja o tym piszę?

Piszę o tym dlatego, że wszelkie dłuższe nieobecności Kaczyńskiego mają polityczne znaczenie. On przecież w sprawach najważniejszych decyduje, doprowadza do pionu, pilnuje, żeby ludzie tacy, jak Ziobro i Morawiecki wzajemnie się nie pozabijali. Politycznie oczywiście. Poprzedni pobyt Kaczyńskiego w szpitalu był czasem próby między jego dworzanami. Przypominam sobie, że panowie premier i minister sprawiedliwości sprawdzali, kto silniejszy w spółkach skarbu państwa. Myślę, że tym razem będzie podobnie tylko ostrzej i to na kilku frontach. Pod nieobecność kota myszy będą harcowały, próbując zaciągnąć, jak najwięcej fantów dla siebie. Poza sporem oczywistym, czyli praniem się między zapleczami Ziobry i Morawieckiego widać kilka potencjalnych pól bitwy, gdy Kaczyński będzie kurował się w szpitalu na Szaserów.

Pierwszy to TVP pod wodzą Kurskiego. Już widać, że bardziej “liberalni”, jak Gowin, czy Morawiecki, biegają do Kaczyńskiego, by dał światłemu ludowi miast ofiarę z Kurskiego, a pan prezydent pomrukuje, że nie pozwoli na podłączenie państwowej kroplówki dla TVP, jeśli tą TVP nadal będzie kierował Kura.

Kolejny coraz mocniej rozpalający się konflikt jest jeszcze ciekawszy. Nie wiem, czy państwo zauważyli coraz mocniejszą przepychankę między policją i służbową więzienną, o to kto bardziej odpowiedzialny jest za nieprzypilnowanie gdańskiego nożownika Stefana W. Przypomnę, że policja podlega Joachimowi Brudzińskiemu, więziennictwo Zbigniewowi Ziobrze. Jeśli prześledzić wpisy, niech się nie obrażą, giermków obu polityków, twitterowych stronników to widać, że jedna strona zrzuca na drugą. Powiem więcej. Myślę nawet, że część tekstów, i to w liberalnych portalach, jest elementem tej rozgrywki. Na marginesie to na miejscu Ziobry uważałbym z tym szarpaniem Brudzińskiego, bo Jojo to nie jest niedoświadczony w polityce Morawiecki.

Tak, czy inaczej Kaczyński w szpitalu to wprowadzenie obozu władzy w wibracje. A to zwiastuje ciekawe tygodnie.